W przestrzeni społecznej istnieją konkretne oczekiwania względem drugiego człowieka, dążenia, aby go zawłaszczyć, wykorzystać do własnych celów, zmanipulować, przejąć kontrolę nad jego myśleniem. Świat oczekuje ode mnie, że będę idealna, doskonała, perfekcyjna. Raz mam być miła i posłuszna, a kiedy indziej sroga, zbuntowana, bezkompromisowa. Dobrymi przykładami zdają się tu być takie sfery życia publicznego jak reklama na usługach biznesu czy polityka.
A co ja na to? Często pędzę od jednego obowiązku do drugiego bez czasu i sił na refleksję. Sprzyja to niestety nasiąkaniu mojego umysłu przypadkowymi ideami pochodzącymi od różnych grup interesów. Bezwiednie poddaję się indoktrynacji i wpływom innych ludzi, przejmuję ich sądy i opinie. A może nadszedł czas, aby tupnąć nogą i powiedzieć: Basta! Dość! Skończyło się! Tak dalej nie będzie! Odciąć się na jakiś czas od internetu. Ograniczyć dopływ informacji. Włączyć myślenie i analizowanie otaczającego świata przy pomocy własnej inteligencji. Zatrzymać się i zapytać: Panie Boże, a co Ty na to?
Bóg pragnie, abym zwracała się do Niego o pomoc w każdej sytuacji, abym przychodziła z każdym problemem. On czeka na mnie. Zawsze ma dla mnie czas. Nie nudzi się i nie męczy wysłuchiwaniem moich kłopotów i dylematów. To On właśnie wyposażył mnie w rozum, uzdolnił do krytycznego myślenia. On zawsze będzie mnie zachęcał do korzystania z tych darów. Tak dla dobra własnego, jak i innych ludzi. A ja tak często szukam pomocy poza sobą i poza Bogiem. Zaniedbuję relację On-ja. A przecież w tej właśnie przestrzeni znajdę wszystkie odpowiedzi. On mnie pouczy, rzuci światło na moje sprawy.
Jak może się to stać? Jedynie przez spotkanie Osoby z osobą. Serca z sercem. Dawcy z obdarowaną. Doskonałego z niedoskonałością. W klimacie miłości i zaufania. Uznania, że On jest wszystkim, a ja niczym; że ja nie potrafię wspiąć się na Jego wyżyny, a jedynie On może zniżyć się do mnie, aby uświęcić mnie swoją świętością i oświecić światłem swojej mądrości.
Mogę czerpać od Niego mądrość czytając Pismo Święte. Słowo Boże ma moc mnie oświecić, przemienić, uświęcić. Wystarczy, że je ukocham; że mu uwierzę; że wcielę w życie codziennie choćby jedną myśl zaczerpniętą z nauki Jezusa. I tak dzień w dzień, krok po kroku, po kawałeczku mogę odkłamywać swoje myślenie skażone grzechem i lękiem pochodzącym od nieprzyjaciela człowieka i jego sług. Wiem, co należy robić. Pragnę tego bardziej niż czegokolwiek innego. Panie Boże, pomóż, bym nie karmiła się złudzeniami i lękami tego świata.