Bardzo lubię przebywać na łonie natury, oglądać piękne widoki i krajobrazy. Obojętne, czy są to góry, morze, jeziora, las, czy też ogrody. Zawsze piękno przyrody rozjaśnia moją duszę. Właściwie to nic dziwnego. Wszak Stwórca uczynił świat z miłości do człowieka. On chciał, żebym to wszystko oglądała i wzruszała się pięknem. Mam wrażenie, że Bóg w ten sposób gra na strunach mojej duszy, która przecież także wyszła z Jego rąk.
Kiedy widzę piękno wokół siebie, instynktownie sięgam po smartfona, żeby zrobić zdjęcie i utrwalić widok, który mnie porusza. Pragnę niejako zabrać go ze sobą, mieć przy sobie, wracać do niego, wchłonąć go. Odkryłam jednak, że to niemożliwe. Owszem, mam zdjęcia, oglądam je potem, ale to ciągle nie wystarcza. Ta chwila zachwytu jest bowiem bardzo ulotna. Jest dana na teraz, a nie na potem. Później dostanę nową chwilę, w której też będzie piękno. Podobnie jest z Bogiem. Jego też nie da się ogarnąć ani zatrzymać. Również łaska. Jeśli jej nie wykorzystam, nie dostrzegę, to przepadnie. Jednak Bóg da mi potem z pewnością nową łaskę. Jego pragnienie obdarowywania jest niepojęte, przeogromne. Jego hojność wynika z miłości, którą jest w swojej najgłębszej istocie.
Ta tęsknota za pięknem, która odzywa się we mnie pośród zieleni i zatykających dech w piersiach krajobrazach, to nic innego jak tęsknota za samym Bogiem. To On umieścił w moim sercu pragnienie siebie i tylko On jest w stanie je zaspokoić wypełniając mnie sobą. To On pociąga mnie i zachęca do poszukiwania Stwórcy poprzez mój zachwyt nad stworzeniem. Dzieło artysty odzwierciedla przecież jego wnętrze, uczucia i pokazuje, kim jest naprawdę. To samo dotyczy Boga. Dawcę mogę poznawać przez Jego dary.
Ważne jest jeszcze światło, które pozwala widzieć otoczenie i kreuje atmosferę. Światło lampy, blask świec czy jaśniejące słońce spełniają na co dzień swoje zadanie. Las lub park oświetlony słońcem wygląda bardzo przyjaźnie i radośnie. Po ciemku drzewa wydają się być groźne, a za każdym krzakiem może czaić się niebezpieczeństwo. Już wyobraźnia zatroszczy się o to. W życiu duchowym jest podobnie. Skoro Jezus nazwał się światłością świata, to Jego Osoba i nauka pokazują, jak mam się poruszać w swoim otoczeniu, aby się nie potknąć i aby nie żyć w lęku. Jezus jest prawdziwym światłem dla mojej duszy i mojego życia. Kiedy światło znika i wchodzę w ciemność, jakże straszna to ciemność.
Na dostrzeganie piękna, zachwycanie się dobrem albo światłem potrzebny jest czas. Wakacje to odpowiednia pora na zatrzymanie się w biegu i refleksję, na zmianę otoczenia, sposobu myślenia i działania. W codzienności często posługuję się schematami, chodzę po znanych ścieżkach. Pomagają mi one uporać się w terminie obowiązkami i licznymi sprawami do załatwienia. Dobre i sprawdzone nawyki są bardzo przydatne, ale co jakiś czas trzeba poddać je weryfikacji, otworzyć się na nowość i zmianę. Dobry Bóg chce mojego wzrostu, a nie stagnacji. On pragnie mojego rozwoju i dlatego daje mi czas oraz okazje do refleksji. Stawia na mojej drodze ludzi i zaprasza do pięknych miejsc. A zatem błogosławię Boga za każdą chwilę spędzoną z rodziną lub przyjaciółmi na łonie natury. Błogosławię również za dar rekolekcji – tych w milczeniu i tych we wspólnocie. Dziękuję za światło rozświetlające moje życie, za zmiany i odwagę do ich wprowadzania.