Wielki Post to czas nawrócenia, zbliżania się do Boga, odwrócenia się od zła, grzesznych i osłabiających nawyków, w tym również tracenia czasu na sprawy nieprzydatne z perspektywy wieczności. Jest to także czas szczególnej łaski, kiedy Bóg woła do mnie, abym skierowała do Niego swoje serce i pozwoliła sobie pomóc, bo On pragnie przeprowadzić mnie z niewoli grzechu do wolności dziecka Bożego. Pragnie wprowadzić mnie na drogę prawdy.
Kiedy w okolicach Środy Popielcowej zastanawiałam się nad tegorocznymi postanowieniami wielkopostnymi, nie przeczuwałam, że tym razem będzie zupełnie inaczej niż dotychczas bywało. Nie myślałam, że Bóg tak mocno zadziała i upomni się o swoje dziecko, że zechce zabrać stare, a dać nowe. Nie przypuszczałam, że zostanę postawiona w zupełnie nieznanych okolicznościach i niejako zmuszona do przemyślenia na nowo wielu spraw.
Jedną z nich jest moje życie religijne. Zaczęłam zadawać sobie pytania o jego sens, o fundament, na którym się opiera. Czy są to tylko zewnętrzne praktyki religijne? Dlaczego w powszednie dni chodzę na Mszę świętą? Dlaczego codziennie czytam Pismo Święte lub modlę się? Czy naprawdę to wszystko opiera się na żywej i prawdziwej, jedynej i niepowtarzalnej relacji z Bogiem? Dlaczego starannie lub mniej starannie wykonuję swoje obowiązki zawodowe, domowe, rodzinne? Czy stoi za tym szczera miłość Boga i bliźniego? A może po prostu wpadłam w rutynę? Może pewne zachowania są jedynie nawykami bez treści? Może czuję się wtedy lepsza od innych i to wszystko?
Nagle okoliczności życia uległy zmianie. Ograniczony został dostęp do Eucharystii. Musiałam się zastanowić, czy rzeczywiście pragnę komunii z żywym Bogiem na co dzień. Na ile Jezus jest dla mnie ważny? Czy najważniejszy? Czy jest coś, czego bardziej mi brakuje niż Jego? A moje zaufanie do Niego? Czy ufam, że Bóg potrafi się o mnie zatroszczyć, że mnie kocha nad życie, że zawsze jest ze mną? Czym dla mnie jest cierpienie i śmierć? Czy przeraża mnie perspektywa śmierci? Jezus – Człowiek też się bał. Prosił Ojca, aby oddalił od Niego mękę i śmierć. Ostatecznie jednak zgodził się pełnić wolę Ojca. Chciałabym też tak potrafić. Boże, pomóż, bym umiała.
Pamiętam, że co roku po Wielkim Piątku przychodzi Niedziela Zmartwychwstania. Pojawia się radość poranka. Triumf życia nad śmiercią. Jezus zwycięża. Dzieje się tak co roku. Teraz też tak będzie! Na pewno!